środa, 28 lipca 2010

Jednak powstanie rosyjski system operacyjny ?

Władze Rosji zmieniają zdanie i planują stworzenie własnego systemu operacyjnego w oparciu o rozwiązania jądra Linux. Jeszcze rok temu rządowi oficjele odżegnywali się od myśli budowy „narodowego systemu”
i wychodzili z założenia, że odpowiednia dystrybucja Linuksa stworzona przez rodzime firmy będzie najlepszym rozwiązaniem. 



Obecnie w ramach programu „Informatyczne Społeczeństwo 2011 – 2020” planuje się utworzenie specjalnego systemu operacyjnego w przeciągu najbliższego roku. Państwowy program e-Społeczeństwa, z corocznym budżetem w wysokości 10 mld rubli (około 1 mld PLN) wydaje się dobrze zabezpieczonym finansowo. Jak poinformował wiceminister Komunikacji i Łączności Ilja Massuch, program powinien zostać ostatecznie zaakceptowany we wrześniu bieżącego roku.

Obecnie brak szczegółów, a nawet konkretnego zarysu technicznej strony projektu. Dopiero we wrześniu po oficjalnym zaakceptowaniu programu rozpisany zostanie przetarg, którego rozstrzygnięcie wskaże wykonawcę programu. Według słów wiceministra system ma być pisany „od zera”, beta wersja systemu ma być zaś gotowa już w 2011, a końcowa w 2013. System ma zostać udostępniony bezpłatnie, ale jego wykorzystanie w urzędach będzie jedynie rekomendowane, a nie obowiązkowe, przy czym w przypadku zakupu „zachodniego” (jak podkreślił Ilja Massuch) rozwiązania, urząd będzie musiał dokładnie umotywować swój wybór.

Według zapowiedzi wicemistera system ma zostać przygotowany wyłącznie przez rosyjskie firmy i rodzimych specjalistów. Również repozytorium programów znajdować ma się pod ścisłą kontrolą państwa. Jednocześnie
wykluczył on możliwość, by przy stworzeniu systemu pracowali francuscy inżynierowie z Mardiva (wykupionej niedawno przez rosyjski fundusz NGI)

O możliwości stworzenia „narodowego” systemu operacyjnego od jakiegoś czasu krążyły plotki, teraz zostały one oficjalnie potwierdzone. Jednak w Rosji od słowa do czynu często mija wiele czasu. Mając jednak na uwadze rosyjską specyfikę patrzenia na świat, wysoce prawdopodobnym jest, że system powstanie. Bez odpowiedzi jednak pozostaje pytanie, na ile będzie to nowa dystrybucja Linuksa, a na ile autonomiczny system.

środa, 14 lipca 2010

Rosyjska mekka Wolnego Oprogramowania w szkołach wybiera Microsoft.

Trzy lata temu Tatarstan jedna z lepiej zinformatyzowanych republik Federacji Rosyjskiej została wybrana jako jeden z trzech okręgów w którym będzie testowana możliwość wykorzystania Linuksa i wolnego oprogramowania jako platformy do zastosowań szkolnych. Testy miały trwać trzy lata, z czego dwa ostatnie miał być przeznaczone na wdrażanie systemu we wszystkich szkołach Rosji. Początkowo prężne działania przerodziły się w szybko rozprzestrzeniający się marazm. Nawet portale głównych orędowników Wolnego i Otwartego Oprogramowania dla szkół zamarły jakiś czas temu. Podczas realizacji projektu borykano się z brakiem funduszy i problemami związanymi z niedbałością.

Niedawno prezydent Tatarstanu Rustam Minnichanow zdecydował o przystąpieniu do programów „Komputer w każdej szkole” i „Komputer dla nauczyciela”. Podczas realizacji pierwszego programu do 375 szkół dostarczonych ma zostać 11 tys. sztuk komputerów. Na ten cel przewidziano 250 mln RUB. (26 mln PLN)

Drugi program dysponujący budżetem o 50 mln rubli mniejszym ma zapewnić wszystkim 12 820 nauczycielom laptopy, z których będą mogli oni korzystać zarówno w pracy jak i w domu.

Na wszystkich komputerach zakupionych w ramach obydwu programów będzie zainstalowane oprogramowanie Microsoft. Jak powiadomił media Minister Technologii i Łączności Republiki Tatarstanu Mikołaj Nikifor, Microsoft zaproponował cenę wahającą się pomiędzy 5-3 mil rubli za wszystkie komputery (około 200 rubli za stanowisko). Komputery mają zostać dostarczone i zainstalowane w przeciągu najbliższego miesiąca.

Wydaje się, że to już koniec Linuksa w Tatarstanie, znając wcześniejsze propozycje składane przez Microsoft innym okręgom można wysnuć wniosek, że system Windows musi być zainstalowany na wszystkich komputerach szkolnych, tak więc najprawdopodobniej zostanie on zainstalowany na już działających komputerach. W kontekście niedawnych wypowiedzi ministra Szegoljewa wydaje się, że projekt wprowadzenia WiOO w rosyjskich szkołach według planu dobiega końca. Niestety koniec ten jest totalnym fiaskiem.

W okresie wakacyjnym jeszcze kilkukrotnie będziemy słyszeć o decyzjach poszczególnych Okręgów Federalnych, gdyż powoli wygasa termin trwania programu „Pierwsza Pomoc 1.0” w ramach którego zalegalizowano niemal całe oprogramowanie znajdujące się w rosyjskich szkołach. W myśl wprowadzonych wtedy przepisów ciężar finansowania licencji komercyjnych po wygaśnięciu „Pierwszej Pomocy” mają wziąć na siebie lokalne władze natomiast władze centralne opłacać będą jedynie wdrożenie FLOSS.

Cichy odwrót? – WiOO w rosyjskich urzędach

Rok temu rosyjskie władze ogłosiły plan wdrożenia w urzędach otwartego oprogramowania. Plan wyglądał na konkretny i przemyślany. Jako pierwsze wolnego oprogramowania miały zacząć używać organa centralne, szczególnie te związane z nowoczesnymi technologiami. Jednak po głośnym ogłoszeniu, jak to zwykle bywa, nastąpiła cisza i rozprężenie. Rozpoczęcie projektu stale przesuwano, a to z powodów legislacyjnych, a to z powodu szalejącego kryzysu, który na samym wstępie pożarł 1/3 z gigantycznej poduszki finansowej, jaka była utworzona na wypadek kryzysu.

Niedawno głos w sprawie programu zabrał Minister Komunikacji i Łączności Igor Szegolew, który niejako zapowiedział odwrót od idei wdrażania wolnego oprogramowania w urzędach. Zdaniem ministra państwo nadal powinno promować otwarte oprogramowanie, lecz jednocześnie nie powinno odwracać się od rodzimych producentów płatnego oprogramowania zamkniętego. Minister podkreślił, że istnieje wiele programów, które albo nie posiadają odpowiednika w świecie FLOSS lub też odpowiedniki te są znacznie niższej jakości i posiadają mniejszą funkcjonalność.

Najbliższe miesiące pokażą, czy wystąpienie ministra było zapowiedzią odejścia od idei wprowadzenia wolnego oprogramowania do rosyjskich urzędów, czy raczej stwierdzenie stanu obecnego, w którym to praktycznie nie wykorzystuje się takowego oprogramowania, a co więcej - nie istnieje polityka ujednolicania bazy sprzętowej i software'owej. Obecnie to szefowie poszczególnych jednostek decydują na jakim sprzęcie i oprogramowaniu pracuję ich pracownicy.

W wypowiedzi ministra pojawił się jeszcze jeden interesujący akcent. Otóż zdaniem ministra państwo powinno odstąpić od drogi zakupu licencji i pójść w stronę usług płatnych (SaaS). Dzięki temu, zdaniem ministra, państwo zmniejszyłoby swoje wydatki na infrastrukturę teleinformatyczną, jednocześnie płaciłoby jedynie za wykorzystywaną moc obliczeniową.

W kontekście wypowiedzi ministra Szegolewa nieciekawie rysuje się również przyszłość programu Linuksa w rosyjskich szkołach. Tu również program jest praktycznie martwy, choć powinien znajdować się w ostatniej fazie realizacji. Od dłuższego czasu nie ma informacji na temat testów przeprowadzanych migracji w szkołach lub choćby informacji o wykorzystywaniu oprogramowania w szkołach, które wzięły udział w pilotażowym programie. Obecnie działania na tym polu ograniczają się do drobnych konkursów dla młodzieży oraz organizacji konferencji i seminariów, głównie dla „już przekonanych”.

Łukaszenko dostrzegł internet i...

Ostatnimi czasy władze Białorusi częściej spoglądają na możliwości jakie daje internet i to. co widzą najwidoczniej nie przypadło im do gustu. Dlatego też niedawno stworzono kilka projektów ustaw, intencją których jest ograniczenie dostępu do sieci.

Jako że władza na Białorusi działa sprawnie, idea szybko przekształciła się w konkretne przepisy, i tak: pierwszy z nich nakłada na dostawców internetu i kafejki internetowe obowiązek kopiowania dowodów osobistych osób, które uzyskują dostęp do globalnej sieci. Dokumenty te mają być przechowywane przez rok. Dodatkowo firmy są zobowiązane do przechowywania danych o wykorzystaniu internetu (logów).

Jednak dla samych białoruskich internautów takie postępowanie to nie nowość, gdyż praktyki takie były stosowane również przed wejściem w życie wspomnianych przepisów. Dlatego też większość internautów traktuje to tak naprawdę jako usankcjonowanie prawne pewnej sytuacji.

Obecnie władze prowadzą pracę nad przepisami umożliwiającymi utworzenie „czarnego spisu stron internetowych”, na które dostęp byłby oczywiście zabroniony lub reglamentowany. Oczywiście działania te są podejmowane w imię dobra i ochrony obywateli. Na czarną listę mają trafiać strony prezentujące pornografię, treści pedofilskie, terrorystyczne itp. Pieczę nad spisem trzymać ma Białoruska Inspekcja Łączności Elektronicznej (БелГИЭ).

Pozornie kroki podejmowane przez Białoruś przypominają sytuację, z którą mieliśmy do czynienia w Polsce. Jednak z tą różnica, że białoruscy urzędnicy planują stworzenie dwóch „czarnych list” . Do tej pierwszej trafią wszystkie strony z białoruskiej domeny .by, natomiast drugi spis obejmować ma strony umieszczone we wszystkich innych domenach.

Według przepisu, aby otrzymać dostęp do spisu blokowanych stron internetowych będzie trzeba złożyć odpowiednie dokumenty i uzyskać zgodę powyżej wspomnianej Inspekcji Łączności Elektronicznej.

Wydaje się, że działania legislacyjne podjęte przez władze wymierzone są przeciwko organizacjom opozycyjnym, które prężnie działają w internecie. Do walki z nimi wykożystany może zostać przepis pozwalający blokować wszystkie te adresy, na których znajdują się strony łamiące białoruskie prawo. Wielce prawdopodobnym jest, że nowe przepisy nie spowodują ograniczenia dostępu do stron i portali, wokół których działają organizacje przeciwstawiające się Łukaszence. Tak więc działania te nie przyniosą oczekiwanych rezultatów.
Nowsze posty Starsze posty Strona główna